Temat w tym poście może troszkę odbiegający od dziadków, aczkolwiek moim zdaniem niemniej ważny. Mianowicie postanowiłam zagłębić się odrobinę w anoreksję, a dokładniej osoby, które na nią chorują. W tym celu odwiedziłam naszą ukochaną Ciocię Wikipedię i kilka blogów (tzw. Pro Ana), na których dziewczyny nazywające siebie Motylami piszą o swojej diecie, "osiągnięciach" w chudnięciu i innych tego typu sprawach.
Pierwszy post, jaki czytałam trochę mnie zaskoczył. Był w nim wspomniany "dekalog anorektyczek", który nijak ma się do zdrowego rozsądku. Z tego co wiem, to tylko jego część. Sami zobaczcie:
• Bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową.
• Nie będziesz jadła bez poczucia winy.
• Nie będziesz jadła niczego bez ukarania siebie za to (ponad limit diety).
• To proste: chudnięcie jest dobre, a przybieranie na wadze - złe.
• Bycie chudą i niejedzenie są dowodami prawdziwej siły woli.
• Wierzę w potęgę kontroli, która jako jedyna może wnieść porządek w chaos, którym jest mój świat.
• Wierzę w perfekcję i chcę ją osiągnąć.
• Wiem, że waga jest wskaźnikiem moich codziennych sukcesów i porażek.
• Wierzę w piekło, bo czasami mam wrażenie, że w nim żyję.
Wciąż chcesz schudnąć? |
Od początku. Przy takiej liście zaczynam odnosić dziwne wrażenie, że anorektyczki zrobiły z tej choroby coś na wzór religii. Jak wiemy jest to rodzaj zaburzenia psychicznego, więc właściwie nie dziwię się, że przekładają dobry w ich mniemaniu wygląd nad zdrowie. Co z tego, że zmieścisz się w spodnie XXS, skoro będziesz wyglądać jak wieszak? Nie wiem, czy wystające z każdej strony kości mogą być atrakcyjne dla kogokolwiek... Przeglądałam porady dziewczyn, m. in. na to, żeby przyśpieszyć metabolizm, pozbyć się uczucia głodu, a także przykłady skutecznych ćwiczeń. Zaciekawiły mnie też niektóre diety, które przewidują zjadanie od 0 do 800 kcal dziennie.
Nie rozumiem potrzeby zrzucania "nadwagi" mając powiedzmy 50 kg. Wtedy już jest się szczupłym i wygląda się dobrze (oczywiście w zależności od wzrostu, ale weźmy przykład typowej Polki, czyli około 164 cm). Cóż, tak to jest, kiedy naszym ideałem zostaje wychudzona modelka odżywiająca się nasączonymi wacikami kosmetycznymi... Ciekawe, czy one zdają sobie sprawę z tego, że fakt, może będą przeraźliwie chude, ale będą również miały włosy jak siano, łamiące się paznokcie, problemy ze skórą i inne podobne problemy. Dziwna jest też motywacja: zaraz po różnorakich zdjęciach to wmawianie sobie, że są brzydkimi, grubymi świniami, ohydnymi, żałosnymi...
Z tego, co wyczytałam, przy powyższej diecie można schudnąć od 5 do 8 kg w miesiąc. |
Czyżby coś w rodzaju braku pojęcia o własnej wartości? Możliwe. Promowany przez świat mody "ideał" kobiety namieszał w umysłach kobiet na całym świecie, co jest niestety tragiczną prawą, z którą nie mamy szans wygrać.
"Ceń miłość, którą zostałeś obdarzony, ponad wszystko inne. Ona przetrwa, kiedy twoje złoto i zdrowie dawno znikną."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz