piątek, 3 stycznia 2014

3 stycznia - Na szczęście nie zapomniałam, czyli krótki-długi wstęp

     James Arthur po raz kolejny przeszkadza mi w pisaniu. To dziwne, że czasem pisząc coś nie mogę się obejść bez inspirującej muzyki, a niekiedy właśnie ta inspiracja kompletnie mnie rozprasza, przez co nie mogę skleić poprawnego zdania. Może jest to spowodowane tym, że zamiast skupić się na zapisywaniu rzeczy, które powinnam zapisać, w myślach mam słowa piosenki akurat odtwarzanej na You Tube. Eh... Uroki znania tekstów na pamięć. A właśnie, kim ja jestem i co ja tu robię? Przydałoby się jakieś wyjaśnienie, skoro już postanowiliście odwiedzić tego bloga.

    Myślę teraz, żeby nie zaczynać tego akapitu słowami "Nazywam się tak i tak, mam lat tyle i tyle, jestem stąd i stąd." Szczerze to irytują mnie zwroty używane wszędzie i przez wszystkich, które można spokojnie zastąpić innymi. Biorąc pod uwagę tytuł bloga (dla tych nieogarniętych, którzy jeszcze nie zauważyli, "Keep calm and be Anonim". Nie mam pojęcia, czy jest to poprawnie zapisane, ładnie brzmi i tyle) nie powinnam podawać imienia, bo wtedy kompletnie straciłby on sens, a nie uśmiecha mi się wymyślanie innej nazwy, kiedy już piszę pierwszego posta. Nienawidzę siebie za to, że zawsze tak się rozpisuję. Przykładowo facebook'owa rozmowa z moją przyjaciółką wygląda mniej więcej tak, że ja wysyłam do niej wiadomość na dwadzieścia linijek, a ona odpisuje zwykłym "Aha", "Ok", czy emotikoną. 

     Dobrze, te informacje miały być w poprzednim akapicie, ale coś mi nie wyszło. Ciekawe, czy ktoś będzie to w ogóle czytał. Nie przedłużając już więcej powiem, że mam 13 lat. Myślcie co chcecie, macie pełne prawo wyłączyć tę stronę, bo przecież jestem tylko durną małolatą słuchającą badziewnego popu i kochającą potworki z Monster High. Tu niestety muszę was zawieść, bo to nie do końca prawda. W sumie do końca, bo nienawidzę żadnej z rzeczy, które wypisałam linijkę wyżej. Nie jestem Directioner, Bielieber, Kwiatonator. Jeśli któryś/aś z Was do nich należy, wyjaśniam, żeby w komentarzach nie było hejtów. Wymieniłam tu te fandomy, ponieważ wielu ludzi powyżej szesnastego (strzelam) roku życia uważa ich członkinie (de facto najczęściej dziewczyny w wieku 10-15 lat) za istną dzieciarnię. Ja tak nie myślę, choć nie mogę zaprzeczyć, iż zachowania niektórych z tych osób zasługują na potępienie. 

    Słucham zespołu Fun i James'a Arthura (więc można powiedzieć, że należę do Jarmy, bo tak zwą się fani tegoż właśnie artysty). Dlaczego oni? Po pierwsze uważam, że Fun gra muzykę kompletnie inną od przesyconych okropnymi komputerowymi efektami jej gatunków*. Idealnie pasuje do mojego stylu. Jest na swój sposób luźna, ale ma w sobie również, że tak to ujmę, pewien rodzaj dyskretnej elegancji, która mnie w niej urzekła. Po drugie, teksty tych artystów (może bardziej chodzi mi o Fun, ale w tym punkcie nie mogę pominąć James'a) również są inne niż reszta. Nie każda ich piosenka jest o, ale także o wojnie, czerpaniu radości z życia i wyciskaniu z niego jak najwięcej się da, samobójstwie i tym wszystkim, co powinno być dla nas naprawdę ważne. 

     Muszę troszkę przystopować. Przejdźmy dalej. Moją kolejną pasją jest moda, ale zanim coś powiecie dodam, że raczej skłaniam się tu ku jej historii, tym, jak ewoluowała przez lata*. Poza tym również rysunek, który nijak mi wychodzi i książki. Przy tym ostatnim zatrzymam się na trochę dłużej, choć mam nadzieję, że znowu nie napiszę niesamowicie długiego akapitu. Niestety ten pomysł jest skazany na porażkę. Wracając. Z literatury uwielbiam fantasy, nie pogardzę też dobrym kryminałem. Ostatnio urzekła mnie seria "Dary Anioła" autorstwa Cassandry Clare i obecnie czytam piątą część ("Miasto zagubionych dusz"). Jestem również wielką fanką J.K. Rowling, co oznacza, że głównie Harry'ego Pottera. Czytałam również "Trafny wybór", a w najbliższym czasie mam zamiar zakupić "Wołanie kukułki" (kryminał, chwała Bogu). 

     Próbowałam kiedyś napisać pseudo-książkę, jednak mój genialny plan legł w gruzach po napisaniu kilku rozdziałów, gdy pomyślałam: "Hej, ale o czym w sumie ma być ta powieść?". Na razie więc moja praca spoczywa sobie na dnie któregoś z komputerowych folderów czekając na dokończenie. Niezależnie od tego, jak piszę i jak okropnie mi to wychodzi, kocham to robić i sprawia mi to ogromną przyjemność. 

     A o czym będzie blog? Otóż blog będzie pamiętnikiem. Szybciej piszę na klawiaturze, a poza tym ładniej i sprawniej uda mi się przelać swoje myśli na internetową kartkę. Będę starała się pisać w miarę zrozumiale, a że mamy dziś trzeciego stycznia po prostu nie będę pisać od początku, z lekkim opóźnieniem i zacznę dodawać krótkie albo długie posty codziennie lub w miarę możliwości, bo jak wiemy czasem po prostu nie ma się siły czy jest się tak zdołowanym, że nic tylko skoczyć z mostu. Jeśli dotarliście aż tutaj, muszę Wam serdecznie pogratulować! Może Was do siebie przekonałam, może zniechęciłam. Tych, którzy należą do pierwszej kategorii zapraszam do obserwowania, tym drugim dziękuję i zezwalam na naciśnięcie krzyżyka na karcie u góry ekranu.


Pozdrawiam cieplutko i (gdy ten już się pojawi) zapraszam do przeczytania następnej notki :) 


* Jeśli należycie do fanów takiej muzyki, nie ma się o co rzucać - blog jest pisany z mojego punktu widzenia, więc wasza opinia nie musi się z nim zgadzać, a jak wiemy każdy ma inny gust.
* Dla zainteresowanych: książka "Style w modzie" z wydawnictwa Buchmann :)

1 komentarz:

Unknown pisze...

Czekam na jutro :)