piątek, 18 lipca 2014

Teoremat o zasadzie przewidywalności Katherine

John Green – to nazwisko słyszał chyba każdy nastolatek, który kiedykolwiek miał do czynienia z literaturą młodzieżową, bowiem książki tego charyzmatycznego pisarza z Indianapolis królują na światowych listach bestsellerów. Niedawno, bo na początku czerwca do polskich księgarni trafiła powieść „19 razy Katherine” – już czwarta przetłumaczona na nasz język. A co było pierwszą rzeczą, którą zrobiła Marta po otrzymaniu tej wiadomości? Buty na nogi i marsz do sklepu! Od początku byłam pozytywnie nastawiona, bo Green jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, jednak to, co dostałam w zamian za lekkie braki w portfelu, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

„Jeśli chodzi o dziewczyny, każdy ma swój typ. Typu Colina nie określały cechy fizyczne, lecz lingwistyczne: lubił imię Katherine. Nie Katy, Kat, Kitty czy Cathy, Rynn, Trina, Kay, Kate, lub, broń Boże, Catherine. K-A-T-H-E-R-I-N-E. Do tej pory chodził z dziewiętnastoma dziewczynami. Wszystkie miały na imię Katherine. I wszystkie – co do jednej – go porzuciły.” 

Chłopak, załamany zerwaniem z Katherine XIX i swoją aurą Notorycznego Porzucanego postanawia więc opracować wzór matematyczny, który odpowie mu na pytanie, dlaczego ma niesamowitego pecha do dziewczyn o tym właśnie imieniu. Prace Colina zostają jednak przerwane w momencie, gdy jego najlepszy przyjaciel Hassan, dla którego wszystko, czego nie robi, jest haram*, zabiera go w podróż donikąd, byleby odwrócić uwagę chłopaka od K-19. Plany krzyżuje im dziewczyna. I tym razem nie ma na imię Katherine.
„19 razy Katherine” pod względem fabuły jest dość podobna do „Papierowych Miast” i „Szukając Alaski” – innych książek tego autora. W każdej z nich pojawia się motyw podróży, w każdej spotykamy się z nieszablonową dziewczyną, która miesza głównemu bohaterowi w głowie i doprowadza do nieprzewidywalnych wydarzeń i dziwnych zwrotów akcji, niepozwalających czytelnikowi oderwać się od lektury choćby na chwilę. Coraz częściej jednak zastanawiam się, czy właśnie ten powtarzający się motyw nie jest sporym minusem w twórczości tego znakomitego pisarza. Gdyby głębiej się zastanowić, dostajemy różne przesłania ubrane w te same stroje w różnych kolorach. Debiutancka powieść Greena, o której mowa w tej recenzji, sama w sobie jest jednak bardzo dobra i choć spotkałam się z opiniami, że jest ona najsłabszą pozycją w dorobku pisarza, po przeczytaniu jej byłam mile zaskoczona.

Dostaliśmy jak na tacy wciągającą, złożoną i inteligentną powieść o szukaniu samego siebie i swojego miejsca w świecie. Colin i napotkana przez niego Lindsey, która niestety nie ma na imię Katherine, są swoimi przeciwieństwami – ona, mająca zamiar pozostania do końca życia w swoim małym miasteczku Gutshot, a on z planami osiągnięcia czegoś wielkiego i wyczekiwaniem na możliwość wykrzyknięcia słów „Eureka”. Colin marzy o byciu zapamiętanym i właściwie boi się zapomnienia. Perspektywa zostania „tylko” cudownym dzieckiem przeraża go i doprowadza do dość poważnych kompleksów, co jeszcze bardziej komplikują kolejne rozstania z Katherinami.
Cała książka przepełniona jest humorem, którego głównym źródłem jest przyjaciel Colina, Hassan i, choć żarty są zwykle prymitywne i niezbyt dojrzałe, nie gryzie to podczas czytania, a wręcz czyni je jeszcze przyjemniejszym. Green stworzył dla nas ciekawe postacie, z którymi wielu czytelników może się łatwo utożsamić – niezrozumiany i odstający od reszty Colin, Hassan, próbujący być wesołkiem i utrzymywać się w szkolnej hierarchii jako żartowniś, Lindsey, która udając innych powoli zapomina, kim tak naprawdę jest.
"Nie można kochać ludzi tak bardzo, jak bardzo się za nimi tęskni."

Historia w książce nie jest skomplikowana, ale w te proste słowa autor wplótł cudne przesłanie, nad którym można, a raczej powinno się zastanowić. Wiele osób uważa, że powieść ta jest nieciekawa, porównując ją do reszty w dorobku Johna Greena, ale ja myślę, że właśnie ten ukryty przekaz sprawia, że każdy młody czytelnik na pewno chętnie po nią sięgnie i zapamięta tę lekturę na długo. Książka w subtelny sposób odpowiada na pytanie, czy można żyć przeszłością i czy warto dążyć ku zmienieniu przyszłości.


Powieść godna polecenia dla osób, które szukają luźnej rozrywki z morałem, przy której można się pośmiać, jak i zastanowić nad własnym życiem i swoimi wyborami. Tak jak myślałam na początku – nie zawiodłam się. Dostałam dokładnie to, czego się spodziewałam – ciekawą fabułę i kolorowych bohaterów, a wszystko to zapisane cudownym piórem Greena. Z ogromną chęcią sięgnę po jego następne książki, które, mam nadzieję, wydawnictwo Bukowy Las niedługo wyda :)


"Jeśli człowiek zachowuje się jak kameleon przez całe życie, w końcu nic, co go dotyczy, nie jest już prawdziwe."

*haram - arabskie słówko oznaczające czynności i rzeczy zabronione przez Islam; Hassan był Muzułmaninem.